czwartek, 21 lipca 2011

Gottland

Jeżeli nie czytam czegoś z półki s-f/horror/fantasy to jest to najczęściej literatura związana z pracą. Całe szczęście firma dofinansowała mi lekcje czeskiego i wyznaczyła pierwsze cele związane ze szkoleniami dla naszych południowych sąsiadów. W biblioteczce firmowej pojawiły się również książki o Czechach, wszystkie autorstwa Mariusza Szczygła. Gottland „zjadłem” w dwa wieczory i jedną podróż pociągiem z Wrocławia do Rybnika…

Dotychczas reportaże wydane w formie książkowej omijałem szerokim łukiem zakładając, że starczy mi materiał, którym bombardowany jestem w prasie i telewizji. Nie przypuszczałem jednak, że prócz pompatycznych historii z Afganistanu, Afryki czy innego regionu objętego wojną powstają również terytorialnie bliższe nam relacje. Gottland jest książką przede wszystkim o Czechosłowacji, o jej powstawaniu w początkach ubiegłego wieku, okupacji hitlerowskiej, komunistycznym reżimie, walce z nim, poświęceniu wolności, a czasem nawet życia. W sumie co w tym nowego? Polacy są mistrzami patosu, o czym niech świadczy choćby nasz Czarny Czwartek. Jednak Czesi, uczestniczą w historii w całkiem inny, często tragikomiczny sposób. I o tej niewielkiej ale jakże istotnej różnicy jest ta książka.


Zawsze uważałem, że znam historię Czech (czy też Czechosłowacji) dość dobrze. Strasznie się myliłem! Choć tyle lat oglądałem ich telewizję i żłopałem ich piwo okazałem się całkowitym ignorantem jeśli chodzi o znajomość kontekstu historycznego naszych południowych sąsiadów. Nie miałem pojęcia, że Bata to firma z czeskimi korzeniami, że rodzina Bat’ów wybudowała pierwsze na świecie funkcjonalistyczne (czyli całkowicie podporządkowane wymogom fabryki) miasto Zlín. Że kochanką Goebbelsa była sławna czeska aktorka, że w ’68 w komunistycznej Czechosłowacji była całkowita wolność słowa i otwarte granice na zachód. Co prawda wiedziałem, że polskie wojska wraz z resztą Układu Warszawskiego wjechały do Pragi ale nigdy nie zadałem sobie trudu, żeby dowiedzieć się dokładnie dlaczego. W tej książce jest o wiele więcej historii, nie brakuje Heleny Vondráčkovej i Karla Gotta, który już za życia dorobił się swojego muzeum i jest otaczany wręcz boskim kultem przez swych rodaków. Dorównują mu chyba jedynie czescy hokeiści…

Gottland to zbiór wielu historii opowiedzianych przez Czechów i zrekonstruowanych przez Mariusza Szczygła. Książka nie tyleż historyczna co budująca szeroki kontekst – światopoglądowy, kulturowy i narodowy. Autor po mistrzowsku buduje atmosferę, nakreśla ramy wydarzeń i uzupełnia je o najdrobniejsze szczegóły. Odczarowuje pepików z ich powierzchownej śmieszności i pokazuje jako ludzi roztropnych i odważnych lecz nadal pełnych dystansu do siebie i świata. Serdecznie polecam! To najlepsza książka jaką czytałem w tym roku.

2 komentarze:

  1. Będę musiał się zainteresować historią ludzi, których miałem okazje bliżej poznać.

    OdpowiedzUsuń