piątek, 11 czerwca 2010

retropolecanka #2 - Red Sonja

W przyszłym roku Robert Rodriguez odgrzewa bardzo soczystego kotleta - Czerwoną Sonię. Z tejże okazji, odświeżyłem sobie trochę pulpowego kina. Ostatnio mogliście poczytać sobie o Flashu Gordonie. Dziś na klawiaturę biorę rudzielca, a w przyszłym tygodniu Conana. Wpis dedykuję przede wszystkim casualom, pieszczotliwie nazywanych plebsem (reszta filmy zna, więc pewnie tylko w trailery sobie poklika).
Po pierwsze: To nie jest trzecia część Conana.
Po drugie: Tak, Arnold gra innego mięśniaka ale o sklonowanej osobowości.
Po trzecie: Nie ma niestety "momentów".

To tyle jeśli chodzi o mity i legendy. Dziwnym trafem, wielu casuali o filmie słyszało ale nie widziało. Mam wrażenie, że to jeden z tytułów, który wypada znać, (coś jak Martwica Mózgów) a nie koniecznie widzieć. Kino pulpowe nie jest dla każdego, w szczególności, że z Czerwonej Sonii takich elementów jest naprawdę sporo - o wiele więcej niż w Conanie. Już na początku filmu gdy Kalidor (Arni) jedzie przez równiny i góry, mija wielkie czaszki smoków i kości dinozaurów, ranna kapłanka leży pod skamielinami dwóch kopulujących prehistorycznych zwierząt, raczej odmiennych gatunków, chłopcy do bicia mają zbroje upodobniające ich do ryb, itd, itp. Cały film jest usłany takimi smaczkami.


Scenariusz filmu został oczywiście zainspirowany twórczością Roberta E. Howarda, a akcja rozgrywa się w znanej każdemu miłośnikowi fantasy erze hyboriańskiej. Motywacja głównej bohaterki jest prosta i oklepana jak na klasykę gatunku przystało. Oto młoda Sonia pada ofiarą okrutnej władczyni o wyraźnych, lesbijskich słabościach, której na imię Gerden. Poprzysięga zemstę, zostaje arcymistrzynią miecza i rusza szukać vendetty. Potem mamy całą serię epizodów, prowadzących do punktu kulminacyjnego czyli zrównania z ziemią imperium złej władczyni. Nie ma sensu opisywać dokładnie co się działo. Zobaczcie sami.

Pomimo bardzo kiepskiego scenariusza i dyskusyjnej grze aktorów, Czerwona Sonia stała się inspiracją dla wielu miłośników fantasy. Często można trafić na tę postać w komiksach i na grafikach. Moja ulubiona poniżej. (Hell Yeah!)


Ehh, te chain bikini. Polecam film każdemu, kto potrafi wyłączyć choć na chwilę krytycyzm. Pobawcie się konwencją.

2 komentarze:

  1. Ech, chłopie lejesz miód na serce - sam jestem wielkim fanem Czerwonej Sonij. I nie małym zdziwieniem była dla mnie wiadomość że oryginalna postać Howarda nie miała wiele wspólnego z archetypem utrwalonym w popkulturze. Oryginalnie była ona koleżanką po fachu pewnego Samuela :D

    Ku, pokrzepieniu innych fanów Czerwonowłosego Diabła podaję link do bloga jej poświęconego http://redsonjashedevilwithasword.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Bohaterka okresu dojrzewania miliona nerdów ;)

    OdpowiedzUsuń